niedziela, 6 grudnia 2020

THE MISUNDERSTOOD - Before The Dream Faded /1965-1966/

 


1. Children of the Sun (Hill, Brown) - 2:50
2. My Mind (Hill, Brown) - 2:34
3. Who Do You Love (Elias McDaniel) - 2:26
4. I Unseen (Hill) - 2:01
5. Find the Hidden Door (Hill, Brown) - 2:16
6. I Can Take You to the Sun (Hill, Brown) - 3:38
7. I’m Not Talking (Traditional) (Original arrangement) - 2:25
8. Who’s Been Talking? (Traditional) - 2:57
9. I Need Your Love (Treadway) - 3:20
10.You Don’t Have to Go (Traditional) - 4:43
11.I Cried My Eyes Out (Treadway) - 2:39
12.Like I Do (Treadway) - 2:51
13.You've Got Me Crying Over Love (Hidden track) - 2:22


*Rick Brown - Harmonica, Vocals
*Glenn Ross Campbell – Steel Guitar
*Tony Hill - Guitar, Vocals
*Rick Moe - Drums
*George Phelps - Guitar
*Greg Treadway - Guitar, Keyboards, Vocals
*Steve Whiting - Bass

Garażowo psychodeliczno-bluesowy zespół, The Misunderstood, pochodzący z Riverside w Kalifornii, został założony w 1963 roku i był jednym z najważniejszych zespołów tego okresu, ze względu na spektakularne występy na żywo, przytłaczające brzmienie i oryginalność oraz zdolności muzyków w komponowaniu wspaniałych piosenek pozostałych w pamięci fanów i kolekcjonerów płyt. Ale zacznijmy od początku. Grupa najpierw nazywała się The Blue Notes i występowała w niebieskich butach z niebieskimi gitarami a muzycy mieli nawet niebieskie włosy! Gdy Rick Brown i Steve Whiting dołączyli do zespołu zmienił on nazwę na tą, którą znany do dziś. W 1964 roku doszedł Glenn Ross Campbell, weteran tamtejszej (Riverside) sceny garażowej i zaczęła się prawdziwa historia. Krótko przed dołączeniem Campbella, zespół nagrał demo sześciu numerów składających się z brytyjskich utworów rhythm and bluesowych z dodatkiem klasycznego garażowego punka. Po przybyciu Campbella nowy skład nagrał swój pierwszy singiel, cover „You Don’t Have To Go Out” Jimmy’ego Reeda, uzupełniony o utwór Howlin’a Wolfa „Who’s Been Talking” dla wytwórni Blue Sound Records. W 1966 roku podróżujący po Stanach angielski disc jockey, John Ravenscroft (znany potem jako John Peel) usłyszał, niesamowitą gitarę sprężoną i niezwykłą aranżacje podczas występu na żywo, zespołu The Misunderstood i postanowił nagrać im płytę. Muzycy przenieśli się do Wielkiej Brytanii, wówczas Mekki międzynarodowego rocka i do Londynu będącego stolicą walki młodzieżowej kultury z skostniałym establishmentem. Londynu kolorowego, niekonwencjonalnego i rewolucyjnego będącego idealnym miejscem na wybuch nowych dźwięków przywiezionych zza Atlantyku. Ale nie wszystko odbyło się tak prosto. Campbell: „ Gdy dotarliśmy pod drzwi domu Johna Peela w Anglii, do diabła, czekaliśmy trzy dni! Aby ktoś nam otworzył!. Myśleliśmy, ze wszyscy są poinformowani i wiedzą o naszym przyjeździe. Docieramy tam i nikogo tam nie ma. Mam na myśli mnóstwo sprzętu-wzmacniacze, bębny, wszystko w kartonach. Stoimy tam na zewnątrz, a wszystko ustawiliśmy przy ich drzwiach oraz wzdłuż kutego ogrodzenia. Zaczyna padać deszcz, a my ściągamy płaszcze przeciwdeszczowe i okrywamy nimi sprzęt. Wkrótce sąsiedzi stają się zaciekawieni, ponieważ byliśmy tam przez całą noc, i przychodzą dając nam ciepła herbatę i koce. Wyglądamy jak hindusi w rezerwacie. Wreszcie rodzice Johna wracają do domu. I idą prosto do domu nawet na nas nie patrząc. Wszyscy myślimy, co jest do jasnej cholery? Więc jak już się z tego otrząsnęliśmy, zaczęliśmy walić do drzwi i przepraszać, mówiąc, że jesteśmy The Misunderstood. Całkiem oczywiste, że nigdy o nas nie słyszeli, twierdzili, że nic o nas nie wiedzą. I tak zadzwonili do Johna w Stanach, ale musieliśmy czekać kolejne osiem godzin, z powodu różnicy czasu. Nie wpuszczali nas dopóki tego wszystkiego nie sprawdzili. W końcu zadzwonili i wszystko się wyjaśniło. Wpuścili nas do środka! Byłem chory, miałem gorączkę, więc zawinęli mnie do łózka. W międzyczasie mieliśmy numery telefonów do trzech managerów, które dał nam John kilka miesięcy wcześniej. Zadzwoniliśmy do pierwszego z listy, a on był na tyle zainteresowany, że zgodził się nas wysłuchać. To był Nigel Thomas”. 

Nigel Thomas zakontraktował nagrania dla wytwórni płytowej Fontana ale o ironio losu, utwory te nie zostały wydane. Niezgłębione tajemnice show businessu doprowadziły do kolejnej muzycznej tragedii. Po raz nie wiadomo który, kolejny wartościowy zespół przepadł a co mogło z niego być niech posłużą dalsze losy muzyków. Gitarzysta Tony Hill założył niesamowicie mroczny High Tide a Ross Campbell i Neil Hubbard powołali do życia formację blues rockową Juicy Lucy. Szczęściem wytwórnia Cherry Red po latach wydała te nagrania na opisywanej teraz płycie. 

Album wybucha numerem „Children Of The Sun”, uregulowanym, powolnym marszem zaczerpniętym z „Shades Of Things” zespołu The Yardbirds. Wokalnie przeplatany jest bystrym akcentem stalowej gitary Campbella przechodzącym w sprzężenia zwrotne gdy nuty wychylają się ze strojenia a potężna gra perkusji doskonale umiejscowiona dzięki doświadczeniu Ricka Moe, podwaja refren aby popchać skurwiela do przodu. A kiedy niski wokal Ricka Browna intonuje: ”Rozluźnij się i dryfuj/W rejony swojego umysłu”, wtedy zdajesz sobie sprawę, że to nie jest typowy „beat” z 1966 roku, ale wizjonerskie uderzenie w drzwi przyszłości. Podobnie jak „My Mind”, w którym następuje krótki, ostry rytm perkusji, napięta linia basu i kłujące riffy, rozbijające ciszę, gdy wokalista głośno zastanawia się nad walką: ”Bo cały czas się zatrzymuje…!/Spraw, aby całe światło zgasło…!/Nie ma sensu…!/W tym wymiarze…!”. Mnóstwo gitarowych brzmień przypominających kwartet smyczkowy wprowadza nieortodoksyjny cover „Who Do You Love”, który w niewielkim stopniu przypomina oryginał, z wyjątkiem słów  i połowy poważnych, brzdąkających rytmicznych linii gitary. Oto co pozostaje po pędzie wirujących stalowych gitar, które ślizgają się po odblaskowym basenie, smagając po niebie jak oddech pływaka. Dynamiczny duet koszmaru o którym nikt nie chce myśleć, choć zdarzył się już dwa razy, a trzeci raz będzie zanikiem ludzkości, podobnie jak tysiące istnień, które zostały odparowane pod chmurą grzybową o wysokości 20 000 metrów pewnego sierpniowego poranka w Hiroszimie. Siedmiolatka opowiada o swojej śmierci w mgnieniu oka pierwszym wersem następnego numeru „I Unseen”, „Przychodzę i stoję przy każdych drzwiach/ Bo jestem martwa…/ Tak jestem martwa”. Piekielne barwy następnych numerów doprowadzają nuty do zorganizowanej anarchii. Ciężki bas wydobywający się z niskich tonów wspina się w górę, by potrząsnąć krokwiami studia. Kolejne słodkie, frazowanie gitarzysty wycisza napięcia i rozmywa spokojne ukojenie.

Druga strona płyty uczula nas od pierwszych dźwięków, brutalnych, surowych idealnie pasujących do kompozycji The Yardbirds. Utwór „I’m Not Talking” to pulsujący bas, który jest tylko dodatkiem a całość bierze na siebie niepokojące, zamaskowane zgrywanie gitarowej eskapady wywołującej drgawki komórek nerwowych. To jest wielka sprawa! To jest wielki numer! Pięć minut zawszonej jazdy.

Należy się chwila odpoczynku? Powolne bluesowe potraktowanie „Who’s Been Talking”, Howlin’a Wolfa lekko spaceruje po linie by następne utwory wypełniające płytę dotarły do Ciebie. „I Need Your Love” ma w sobie coś z podejścia folk rockowego w stylu The Byrds a pełny organowego puchu „I Cried My Eyes Out” nawet mógłby pokusić się o przebój zresztą podobnie jak „Like I Do”.

Niestety grupa nie przetrwała. Pod koniec 1966 roku uległa całkowitemu rozwiązaniu.

Polecam, bardzo polecam te nagrania.

Trzeba zwrócić uwagę na użycie dość nietypowego instrumentu dla bluesa i psychodeliki, jakim jest stalowa gitara (często wykorzystywana w muzyce country), której dźwięk przefiltrowany przez elektroniczną magię, nadał tym utworom specjalny psychodeliczny smak. Dziki taniec gitary Tony Hilla siejący niepokój w kwasowym słoju oraz elektryczny bas Steve’a Withinga, który jako jeden z pierwszych wykorzystał fuzz i różne zniekształcenia, kreślą nieprzewidywalne ścieżki wypełniające płytę, której… nie było.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz