środa, 25 kwietnia 2018

THE MOVE - Shazam /1970/


1. Hello Susie
2. Beautiful Daughter
3. Cherry Blossom Clinic Revisited
4. Fields Of People
5. Don't Make My Baby Blue
6. The Last Thing On My Mind

Roy Wood - lead vocals, guitars, keyboards
Bev Bevan - drums, percussion
Carl Wayne - lead vocals, guitars
Rick Price - vocals, bass
Tony Visconti - bass on "Beautiful Daughter"

Brytyjskie zespoły powstające w połowie lat sześćdziesiątych podążały śladami The Beatles lub The Rolling Stones. The Beatles poprowadzili paradę słodkich, popowych grup takich jak The Hollies czy The Searchers. Natomiast The Rolling Stones przewodził bandzie bandytów rhythm and bluesowych: The Animals, The Pretty Things. Wjeżdżający na scenę muzyczną chwilę później zespół The Move podążał za jeszcze bardziej bandyckim bandem The Who, dopasowując się do tej ekscentrycznej mieszanki dziwnych tematów piosenek wykonywanych z uroczymi melodiami i walącymi rytmami. Również na scenie podczas występów muzycy The Move bliscy byli brutalizmowi The Who. W trakcie koncertów niszczyli telewizory i rozbite samochody używając do tego młotów. Przebrani za gangsterów wśród muzycznego jazgotu eksperymentowali z ogniem, czego efektem ubocznym był przyjazd w trakcie występów w Marquee trzech straży pożarnych oraz otoczenie budynku kordonem policji.
Pierwsza płyta grupy zawierała piosenki utrzymane w konwencji surrealistycznej psychodelii, bardzo zgrabnie zaaranżowane i wykonane. Już wtedy zespół wyróżniał się oryginalnym brzmieniem. Jednak po jej nagraniu w wyniku załamania nerwowego opuścił grupę Ace Kefford (nagrał później solową płytę) a chwilę przed nagraniem drugiego lp Trevor Burton przeszedł do The Uglys. Jego nagłe odejście zmusiło The Move do odwołania planowanej trasy koncertowej po USA. Zastąpił go Rick Price z którym zespół wszedł do studia, aby nagrać swój drugi lp.
„Shazam” powstał w lutym 1970 roku i zachował wiele wcześniejszych cech charakterystycznych dla debiutu ale wprowadził także nową mieszankę rocka, psychodelii i orientacji progresywnych. Utwory takie jak „Hello Susie” czy odświeżona wersja piosenki Toma Paxtona, „The Last Thing On My Mind” były zwiastunem tego, co Wood chciał osiągnąć dzięki nadchodzącej erze Electric Light Orchestra. Płyta wydana została  przez A & M  i wzbudziła pozytywne recenzje, co doprowadziło do tournee po Stanach. Jednak muzyka nie zrobiła większego wrażenia na tamtejszej widowni, zarobek był mały a i muzycy najwyraźniej zdołali wkurzyć się nawzajem, co w końcu doprowadziło do rozstania się Wayne’a z resztą zespołu. Na jego miejsce przyszedł Jeff Lynne ale to już inna historia.
Otwierający drugą płytę utwór „Hello Susie” to twarde boogie, wzmocnione rockowo, napędzane głosem Wooda, coś mi tu przypomina. Czyż nie tak za parę lat wykorzystywany będzie wokal przez glamowe zespoły? Co ciekawe utwór ten był sukcesem w wykonaniu grupy Amen Corner, a nie w oryginale.
Wspaniała symfonia zaaranżowana przez Viscontiego, która musi wywoływać koszmary McCarnteya, to „Beautiful Daughter”, zaśpiewana przez Wayne’a urocza piosenka wprowadzająca słuchacza w świat wytwornych arystokratycznych balów. Słodki numer z doskonałą smyczkową aranżacją.
Nowa wersja znanego z debiutu numeru „Cherry Blossom  Clinic Revisited” to ciężka psychodeliczno rockowa jazda wzbogacona pulsującą gitarą basową, która w pewnym momencie ustaje, by potem pojawić się w formie musicalu z zakręconą gitarą. Dziesięciominutowa piosenka „Fields of People” to świetny rockowy numer z elementami „flower power”, który został napisany przez muzyków amerykańskiej grupy Ars Nova. Tutaj mamy cover tej piosenki, ale jaki! Wspaniały główny wokal, świetne harmonie wokalne, ładna linia basu, pompująca perkusja i odświętna gra na gitarze. Jest to kompozycja z powietrzem angielskiej wsi zmieszanej z zasadami hard rocka (kłania się tu „trójka” Led Zeppelin). Blues rockowa „Don’t Make My Baby Blue” wyróżnia się ostrą gitarową zagrywką i mocnym rytmem tak charakterystycznym dla tamtych czasów. Warto zwrócić uwagę na ten numer. Pobrzmiewa tu i Led Zeppelin i Free.
I na koniec mamy „The Last Thing On My Mind” autorstwa Toma Paxtona. W jakiś sposób The Move psychedelizował  smutną balladę folkową, dodając wszechobecne, wibrujące elektryczne dwunastostrunowe solówki gitarowe i ciągłe, perkusyjne podwójne uderzenie,  zachowując przy tym liryzm i pełne uczucie. To element, który porusza się po terytorium The Byrds, pozostawiając specyficzny sposób gry McGuinna włączony do kwasowych tajemnic Jerry’ego Garcii.
„Shazam” to naprawdę kawał świetnej muzyki, i jestem bardzo zadowolony, że często wypełnia moją muzyczną duszę.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz