środa, 1 listopada 2017

THE SEEDS - The Seeds /1966/



01. Can't Seem to Make You Mine
02. No Escape
03. Evil Hoodoo
04. Girl I Want You
05. Pushin' Too Hard
06. Try to Understand
07. Nobody Spoil My Fun
08. It's a Hard Life
09. You Can't Be Trusted
10. Excuse, Excuse
11. Fallin' In Love

*Sky Saxon - Vocals, Percussion
*Daryl Hooper - Guitar, Background Vocals
*Jan Savage - Guitar, Background Vocals
*Rick Andridge - Drums, Percussion

Ach, debiutancki album The Seeds, brutalny, pełen garażowych odlotów wyłażący z psychodelicznej erotyki flower power pojawił się na scenie muzycznej dość wcześnie, bo w 1966 roku. A dokładnie w czerwcu tegoż roku. Świat już usłyszał o grupie The Seeds rok wcześniej, pojawiły się wtedy dwa single, które sukcesu wprawdzie nie odniosły ale doprowadziły do powstania całej płyty. 
A zespół powstał w Los Angeles i był pionierem garażowego grania sceny Kalifornijskiej. Czterech młodych chłopaków: Sky Saxon, Darryl Hooper, Jan Savage i Rick Andridge będąc pod wpływem brytyjskiego zespołu The Kinks spróbowało własnych sił na rynku muzycznym. I udało im się nagrać świetny album, bezpretensjonalny, pełen zadziornego młodzieżowego buntu oparty na rhythm and bluesowej podwalinie wzmocnionej siłą i energią muzyków. Do tego trzeba dodać charakterystyczny wręcz piskliwy wokal Saxona mający manierę, którą dziesięć lat potem wykorzystywali wokaliści grup punkowych. 
Debiutancki album The Seeds zatytułowany „The Seeds” ukazał się w czerwcu 1966 roku. Na tej płycie nie ma praktycznie żadnej oszałamiającej wirtuozerii, wszystko podane jest w pewien wyrafinowany sposób unikający jednocześnie monotonii.
Charakterystyczne sztuczki gitarzysty Savage’a, który gra króciutkie ale jakże zadziorne solówki uzyskują swoją moc na tle kompozycji. Podobnie Hooper podaje kilka nut wokół gdy jest to konieczne, a jego dźwięk brzmi bardzo łagodnie co wcale nie kłóci się z dynamiką płyty. No i perkusista Andridge gra prosto bo tak ma być.
„Can’t Seem To Make You Mine”-oto pierwsza próba tego całego zamieszania. Powolny, zaśpiewany głosem zdradzającym frustrację utwór powala słuchacza już od pierwszych dźwięków. Ale jak to ładnie idzie!!! To jest przebój!!!
Podobnie „Pushin’  Too Hard” piosenka, która zdefiniowała brzmienie The Seeds. Wielki przebój, magiczny spektakl z gitarową brzytwą tnącą niemiłosiernie i organami VOX otulonymi ciemną poduszką. Utwór doszedł do 36 miejsca na liście Bilboardu i pozostawał tam przez jedenaście tygodni. Najbardziej odważnym numerem grupy jest „Evil Hoodoo”, hipnotyczny, brutalny, pięciominutowy kawałek garażowego metalu. Saxon pozostaje wrażliwy na czarownicę i jej złe czary. Nieprzerwany wokal „whoooah” jest dodatkiem do tego trwałego szaleństwa. W pierwotnej wersji utwór ten trwał czternaście minut i była to transowa orgia muzyczno-wokalna. Tu zaczyna się punkowa psychodelia.
Jednym z najbardziej melodyjnych momentów na płycie jest utwór „Girl I Want You”. Prowadzony przez rozmyte klawisze, poprawiane przez gitarę absolutnie chaotyczny numer ale szczęśliwy, sugeruje wyznanie miłosne?
W tym garażowym kotle nie może zabraknąć odrobiny bluesa. „Excuse, Excuse”  zawiera szybką melodię z ładnymi akcentami na gitarze. Saxon śpiewa:”potrzebuję twojej miłości zarówno w dzień jak i w nocy”. Sprzeciwia się temu, że dziewczyna tylko chce być wokół niego, gdy wszystko jest dobrze. Ale kiedy jesteś w dołku i naprawdę jej potrzebujesz, zawołaj ją, może jest gdzieś blisko to przyjdzie.
No i  „Fallin’  In Love”  jako jedyny został zaśpiewany przez Saxona nietypowo, bardziej stonowanie i konwencjonalnie a Hooper zaoferował nam jedną z najbardziej złożonych solówek na płycie która kończy album „The Seeds”.
Jeżeli nie słyszałeś jeszcze amerykańskich klasyków garażowego grania to pora to nadrobić, lata lecą, czas ucieka….
Panie i Panowie
The Seeds.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz