2. Maybe [3:41]
3. One Good Man [4:12]
4. As Good as You've Been to This World [5:27]
5. To Love Somebody [5:14]
6. Kozmic Blues [4:24]
7. Little Girl Blue [3:51]
8. Work Me, Lord [6:45]
Janis Joplin - śpiew
Sam Andrew - gitara, wokal wspierający
Brad Campbell - gitara basowa
Richard Kermode - klawisze
Gabriel Mekler - klawisze
Maury Baker – perkusja
Lonnie Castille – perkusja
Terry Clements – saksofon tenorowy
Cornelius “Snooky” Flowers – saksofon barytonowy, wokal wspierający
Luis Gasca – trąbka
Po nagraniu
„Cheap Thrills” i osiągnięciu pozycji numer 1, Janis Joplin opuściła zespół Big
Brother i postanowiła założyć własny band. Chciała po prostu robić swoje.
Zabrała ze sobą gitarzystę grupy Sama Andrew i wraz z weteranami studiów
nagraniowych założyła nowa grupę Kozmic Blues Band. Joplin od samego początku
preferowała prostszą i bardziej naturalną muzykę niż wielu jej współczesnych.
Owszem lubiła dodawać nieco psychodelicznych odcieni ale jej żywiołem był
rhythm and blues i muzyka soulowa.
Więc mając
już swój własny zespół Joplin nie czekała długo aby wejść do studia i nagrać
swój pierwszy solowy album. „I Got Dem Ol’ Kozmic Blues Again Mama!” chociaż
wypełniony jest w dużej części coverami świetnie ukazuje kierunek w którym
Joplin czuje się wybornie. Rhythm and blues jest jej żywiołem a jej głos jest
po prostu rewelacyjny i nie można temu w żaden sposób zaprzeczyć. Ale jeśli
szukasz wokalnej gimnastyki to prawdopodobnie będziesz rozczarowany, ponieważ
ten album koncentruje się na emocjach i bluesie, który Janis czuje głęboko w
swojej duszy.
Zespół,
który sobie stworzyła też nie wypadł sroce spod ogona. Wysoka jakość aranżacji
połączona z pomysłowością i wykonaniem wspaniale uzupełnia się z wokalną
żarliwością dodając porywające muzyczne wizje, które Janis wypuszczają do
przodu, bo ona tego potrzebuje, tej przestrzeni do oddychania, przestrzeni do
wędrowania i rozwiana mgły wypełniającej studio nagraniowe. To co Joplin tutaj
tworzy, to psychodeliczny, soulowy blues pierwszej wielkości.
Znaczna część
dostarczonej tu muzyki składa się z coverów, doskonale zaaranżowanych i
ciekawie wykonanych. Pierwsze dwa numery na tym albumie to istny ogień. Już
samo wykonanie „Try (Just a Little Bit Harder)” Jerry’ego Ragovoya i Chipa
Taylora wgniata w fotel. A już ten krzyk na całe gardło w refrenie porywa i
zbliża do szaleństwa. Szybki, szesnastotaktowy numer długo pozostaje w pamięci
podczas gdy wokal tańczy w swoim własnym świecie. To spokojnie mógłby wydać
Stax Records. Spójrzmy na inne momenty. Bluesowe, pełne bólu i wdzięku
wykonanie „One Good Man”, fantastyczna praca instrumentów dętych w „Maybe” czy
soulowa aranżacja i epicka budowa w „To Love Somebody” czynią ten album pełnym
odkryciem talentu Janis i jej zespołu. Albo taki „Little Girl Blue”. Kolejny
soulowy brzmiący numer mający tym razem połączenie smyczków z niesamowitym
wokalem Joplin i ruchliwą, mroczną melodią graną na gitarze co czyni ten utwór
prawdopodobnie najpiękniejszym, jakie kiedykolwiek nagrała. Płytę kończy mocno
energiczny prawie siedmiominutowy „Work Me, Lord”, w którym Janis porusza temat
nieuchronnego marszu czasu, samotności i rozpaczy. Kolejny raz sekcja dęta
wspaniale akcentuje nastrój utworu a Janis osiąga wyżyny swojego wokalnego
wysiłku. To jak porusza się po różnych drogach, jak oddycha pełnym głosem doprowadza
do tego, że musisz zdjąć czapkę z głowy. Spokojne solo na gitarze wcale cię nie
uśpi bo dęciaki czuwają i trzymają rękę na pulsie. Świetne zakończenie,
świetnego albumu.
Janis Joplin
osiągnęła tą płytą w moim rankingu miano Królowej. To co ona czyni ze swoim
głosem, jak umie oddać emocje i nimi operować powoduje, że jej blask lśni na
firmamencie nieba po wsze czasy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz