niedziela, 9 czerwca 2019

THE 13th FLOOR ELEVATORS - Easter Everywhere /1967/


1. Slip Inside This House (T. Hall, R. Erickson) - 8:03
2. Slide Machine (Powell St. John) - 3:43
3. She Lives (In A Time Of Her Own) (T. Hall, R. Erickson) - 2:58
4. Nobody To Love (S. Sutherland) - 3:00
5. Baby Blue (B. Dylan) - 5:17
6. Earthquake (T. Hall, R. Erickson) - 4:51
7. Dust (T. Hall, R. Erickson) - 4:02
8. Levitation (T. Hall, S. Sutherland) - 2:41
9. I Had To Tell You (Clementine Hall, Roky Erickson) - 2:28
10.Postures (Leave Your Body Behind) (T. Hall, R. Erickson) - 6:30


*Roky Erickson – Vocals, Rhythm Guitar, Harmonica
*Tommy Hall – Electric Jug
*Stacy Sutherland – Lead Guitar
*Dan Galindo – Bass
*Danny Thomas – Drums
Additional Musicians
*John Ike Walton – Drums ("She Lives", and "Levitation")
*Ronnie Leatherman - Bass ("She Lives", and "Levitation")

*Clementine Hall - Backing Vocals ("I Had To Tell You")


Tak to już jest. Inspirację do napisania kolejnej recenzji płyty spowodowała smutna wiadomość, która dotarła do nas niedawno. Otóż 31 maja 2019 zmarł amerykański muzyk, pionier psychodelicznego rocka, założyciel niezapomnianej i kultowej kapeli The 13th Floor Elevators, Roky Erickson. Debiut obowiązkowo był już tu opisywany, jest to bez wątpienia jedna z najbardziej zakręconych i bezpardonowych płyt jaka ukazała się na rynku amerykańskim w 1966 roku. Zauważ 1966 rok. Pewnie znasz, a jak nie to nadrób tą zaległość bo warto. No chyba, ze słuchasz tych różnych współczesnych gówien, to na dobrą sprawę nie masz czego szukać na tym blogu. Spokojnie możesz go omijać.


Podczas gdy debiut grupy był swoistym siniakiem, który nabierał rumieńców z każdym nowym odsłuchem, tak „Easter Everywhere” sprawia, ze uczucie jest znacznie bardziej mroczne i nieco bardziej powściągliwe. 
Roky Erickson brzmi bardziej perwersyjnie, bardziej przekonywująco sprawiając, że makijaż dźwięków zawartych na tej płycie jest intrygująco zastanawiający: psychodelia, wpływy Motown, pieprzony muzyczny jug „wupwupwupwup’up” przez całą wieczność oraz ekscentryzm przebijający na każdym rowku płyty podobny czasami do maniakalnego kaznodziei. 
„Easter Everwhere” jest spojrzeniem wewnątrz The 13th Floor Elevators i to po takim hipnotycznym spojrzeniu oceniaj tą płytę.
Rozpoczęcie albumu długim i bardzo ambitnym „Slip Inside This House” jest dziwnie zachęcające ale posiada subtelne ostrzeżenie. Erickson dobrze i prawdziwie prowadzi cię w swoją podróż LSD, jednak czując już prawdziwe efekty dmuchania umysłu, przekaz robi się całkowicie popieprzony i jednocześnie obłąkany. Ale Roky chce żebyśmy wszyscy weszli do środka i rzucili okiem i podzielili się, że nie do końca to jest takie piękne. Po takim doświadczeniu reszta albumu jest jeszcze bardziej rozgrzewająca. „Slide Machine” oraz „She Lives in (A Time Of Her Own)” są najbardziej podobne do wszystkiego co powstało na pierwszej płycie grupy. To konwencjonalne i chwytliwe utwory. „Nobody to Love” brzmi jak The Byrds ale wejścia szalonego Toma Halla i jego muzycznego dzbanka zostawiają przebłyski wyobraźni i zmuszają umysł do wypełniania luk.
Niemal punktem kulminacyjnym płyty jest cover Boba Dylana „Baby Blue”, który zagrany z pasją ukazuje dziką siłę wtapiającą się w te znane nuty.
Easter Everywhere” zyskała lepszą produkcję niż „Psychedelic Sound Of...” co słychać najlepiej na „Earthquake”. Wzajemne oddziaływanie perkusji i gitary jest szczególnym wydarzeniem. Te przesterowane, otwarte akordy gitary dobijane są kombinacją perkusji. To krótkie gitarowe lizanie pojawiające się w małym odstępie czasu jest zawsze satysfakcjonujące.
Będąca akustyczną balladą piosenka „Dust” wprowadza nastrój subtelnego mistrzostwa ukrytego w prawdziwej emocjonalnej naturze. Zwroty takie jak na „Levitation” może są dość zwyczajne ale to największy hak na płycie. Chwytliwy niezwykle refren jak i cała piosenka mogłyby stać się przebojem gdyby nie ociekające narkotycznymi lewitacjami teksty. A „I Had to Tell You” niesione jest kilkoma fajnymi harmoniami folkowymi prowadzącymi do zamknięcia płyty numerem „Postures (Leave Your Body Behind)”. Ależ tu jest poważny groove, uduchowiona, funkująca gitara i wpływ Motown. A do tego fantastyczna praca sekcji rytmicznej. „Wupwupwupwup’up” jest wszechobecne ale bez tego znaku rozpoznawczego The 13th Floor Elevators byłoby innym zespołem.
Słuchanie „Easter Everwhere” wymaga poświęcenia, musisz naprawdę znaleźć czas, aby zanurzyć się umyśle zespołu i rytmach płyty. To jest mroczny, nieokreślony i dziwny album, który zawsze pozostawia coś w wyobraźni a słuchając go wypełniasz swój umysł nieznanymi ścieżkami prowadzącymi w głąb jestestwa.
Wupwupwupwup’up.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz