środa, 4 października 2017

JERRY GARCIA/MERL SAUNDERS - Live At Keystone vol.1 & 2 /1973/


  • Keepers (Merl Saunders / John Kahn)
  • Positively 4th Street (Bob Dylan)
  • The Harder They Come (Jimmy Cliff)
  • It Takes A Lot To Laugh, It Takes A Train To Cry (Bob Dylan)
  • Space (Merl Saunders / Jerry Garcia / John Kahn / Bill Vitt)
  • It's No Use (Clark / McGuinn) +
  • Merl's Tune (Merl Saunders / White)
  • That's Alright Mama (Arthur Crudup)
  • My Funny Valentine (Rodgers / Hart)
  • Someday Baby (Sam Hopkins)
  • Like A Road Leading Home (Nix / Penn)
  • Mystery Train (Junior Parker / Sam Philips)
  • Jerry Garcia - guitar, vocals
  • Merl Saunders - keyboards
  • John Kahn - bass
  • Bill Vitt - drums
  • David Grisman - mandolin (Positively 4th Street)
Szerokie muzyczne zainteresowania Jerry’ego Garcii doprowadziły do różnorodności muzyki jaką wykonywał grając z własnym zespołem. Podobnie jak w macierzystej grupie Grateful Dead solowa działalność Jerry’ego opiera się na bluesie, folku, country, jazzie i rocku, podanej w improwizacyjnym środowisku, który w dużym stopniu służyło jako ramy dla jego solówek. Jego grupa nie grała awangardowych dźwięków a była bardzo silnie ukierunkowana na rhythm and bluesowe ścieżki, nie brakowało też wycieczek w stronę funkujących rytmów czy też gospelowych śpiewów.
Rok 1973, 30-letni gitarzysta Jerry Garcia był u szczytu swoich możliwości. Był muzycznym fanatykiem, który zawsze chciał grać. Nic dziwnego, że jego obecność na płytach z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych jest zauważalna. Jefferson Airplane, Crosby, Stills, Nash and Young, It’s a Beautiful Day, New Riders Of the Purple Sage, David Bromberg czy Ornette Coleman to tylko niektórzy wykonawcy na których płytach słychać grę Garcii. I to nie zawsze na gitarze. Wywodzący się z bluegrassowej tradycji Jerry Garcia opanował do perfekcji grę na pedal steel guitar czy na banjo.
W 1971 roku wraz z Howardem Walesem nagrał jazz rockową płytę „Hooteroll?” a rok później  połączył swoje siły z kolejnym keyboardzistą Merlem Saundersem, z którym nagrał dwie studyjne płyty. Jak się okazało ta współpraca była jedną z najdłużej trwających, tak muzycznej jak i osobistej przyjaźni. To właśnie Saunders pomógł Garcii odzyskać umiejętności muzyczne po śpiączce, która w 1986 roku prawie Jerry’ego zabiła. Nagrania opisane poniżej z kilku koncertów w Keystone, Berkeley ilustrują dynamiczną współpracę obu muzyków w szerokim zakresie.
Repertuar obejmuje wszystko od bluesa, rocka i elementy muzyki karaibskiej po jazz, funk i Motown. Jest to część geniuszu artystycznego Garcii, jego miłości do wszelkiego rodzaju muzyki i zdolności do ułożenia tego w całość, w przeciwieństwie do wielu artystów, którzy tkwią w jednym gatunku. Luźna atmosfera nagrań podkreśla tylko radość z grania i umiejętność poprowadzenia solowych poczynań obojętnie w którą stronę. Świadomość, że pozostali muzycy pójdą za mną jest bezcenna. Doskonała i świetnie rozumiejąca intencje Jerry’ego sekcja rytmiczna również nie wypadła sroce spod ogona. Basista John Kahn oraz perkusista Bill Vitt współpracowali już z Garcią od jakiegoś czasu. Nagrania z Keystone, które zawierają te płyty zostały zagrane 10 i 11 czerwca 1973 roku.
Ogień, woda, powietrze i wiatr luźno wymieszane w słońcu jak skrzydła motyli prowadzą nas w tych dźwiękach, mających w sobie nieprzebraną tęsknotę za swobodnym, luźnym niczym nieskrępowanym życiem. Niebo jest nadal czyste, krople deszczu są pełne osobowości, usiądź przyjacielu obok mnie nad wodą i posłuchaj. „My Funny Valentine” odbija się w tęczowych wodospadach, prowadząc luźne dźwięki w stronę docelowego portu. Ten ponad osiemnastominutowy numer zawiera w sobie czysto jazzową atmosferę. Wszyscy muzycy improwizują ale robią to tak delikatnie, tak swobodnie, że… Posłuchaj! ten wodospad cichutko tchnął nowy powiew… Podobne jamowe granie usłyszysz np. w „Merl’s Tune” czy w „Mystery Train”. Tutaj dzielnie sekunduje Garcii, Saunders, którego gra wysuwa się czasami na pierwszy plan a jego wyczucie instrumentu sprawia, że to wszystko wspaniale chodzi. Zestaw zawiera również niektóre w najlepszych wokali Garcii, choćby w dylanowskich „Positively 4th Street” i „It Takes a Lot to Laugh, it Takes a Train to Cry”.
Natomiast „The Harder They Come” Jimmy Cliffa utrzymana w klimacie reggae jest zagrana czysto i powołuje się na duchową atmosferę wyrażoną przez Jerry’ego pięknym solem gitarowym.
„Live At Keystone” zawiera materiał, na którym miłośnicy takiej szczerej i niezobowiązującej muzyki dostrzegą mistrzostwo wykonania i specyficzną atmosferę, a zarazem jest to kolejny dowód, że Jerry Gracia jest jednym z najbardziej wpływowych artystów i postaci kontrkultury współczesnej historii.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz