środa, 26 lipca 2017

ERIC BURDON & THE ANIMALS - Winds Of Change /1967/


1. Winds Of Change (3:59)
2. Poem By The Sea (2:15)
3. Paint It Black (5:57)
4. The Black Plague (5:58)
5. Yes I Am Experienced (3:38)
6. San Franciscan Nights (3:18)
7. Man - Woman (5:29)
8. Hotel Hell (4:46)
9. Good Times (2:58)
10. Anything (3:19)
11. It's All Meat (2:01)

Eric Burdon: Vocals
Danny McCulloch: Bass Guitar
Barry Jenkins: Drums
Vic Briggs: Guitar, Piano, Vibes
John Weider: Guitar, Violin

Tak to jest płyta The Animals, ale już w nowym wcieleniu, w nowym składzie, który Burdon i Jenkins stworzyli. No cóż, każdy kto chce usłyszeć kontynuacje stylu rhythm and bluesowego spotka się ze sporym zaskoczeniem. 
Burdon odkrył dla siebie Kalifornię i wraz z gitarzystą Briggsem, basistą McCullochem i skrzypkiem Weiderem dotarł do Ameryki i spowodował jedną z największych zmian kierunku muzycznego.
Żegnaj R&B; Witaj psychodelic.
Wyprodukowany przez Toma Wilsona album „Winds Of Change” ukazał się w 1967 roku. Jest to prawdopodobnie jedna z największych kwasowych płyt jakie kiedykolwiek zostały nagrane. Burdon już odbył niejedną podróż w głąb siebie za sprawą popularnego halucynogenu zwanego LSD. Ta płyta to wyraźne przekształcenie świata w swoje wizje, leniwe pełne otwarcia wszystkich umysłów ku kolorowej przyszłości. Mroczne majaki przeplatane z kolorowymi snami w pełni charakteryzują „Winds Of Change”. 
Album zaczyna się od tytułowego kawałka a kończy napisem „It’s All Meat”. Jeszcze tekstowo oba utwory są hołdem dla muzycznych wzorców Burdona, ale muzyczne. Wzbogacony brzmieniem sitaru raga rockowy utwór tytułowy to hołd Erica dla idoli rockowych i bluesowych a w ostatnim zabójcze solo Briggsa skłania „It’s All Meat” w stronę hard rockowej jazdy. Niezwykły, psychodeliczny pełen kosmicznych dźwięków poemat „Poem by the Sea” wprowadza słuchacza w… To dziwna chwila, kiedy spokój oplata mój mózg, chociaż serce jeszcze trochę łopoce. To trochę jak zapowiedź świtu, coś wąskiego i ostrego co biegnie jak promyk słońca.
I kolejny udany utwór „The Black Plague” recytowany na podkładzie kościelnych chórów podobny jest dźwiękiem do „Still I’m Sad” The Yardbirds. „Yes,I am Experienced” Burdon odpowiada swojemu kumplowi, który ledwo chwilę wcześniej zadaje pytanie „Are You Experienced?”. A i muzycznie nowe wcielenie The Animals pada blisko Jimi Hendrix Experience, nawet jakbyś nie znał tytułu to skojarzyć łatwo.
W 1967 roku muzyczna scena San Francisco zaczęła się rozwijać bardzo dynamicznie. Grateful Dead czy Jefferson Airplane wywarły ogromny wpływ na Burdona. Jak mówił w wywiadach: „To jest coś niesamowitego. Jesteś obok ale jak już wejdziesz w to, to nic cię nie zatrzyma. Posłuchaj jak oni grają”. Nic dziwnego, że na płycie pojawił się swoisty hołd dla miasta miłości. „Stroboskopowych świateł blask tworzy sny, ściany drżą i umysły też, w ciepłą noc w San Francisco”. 
Kolejnym numerem ukazującym fascynacje Burdona kontrkulturą jest „Man – Woman”. Głos Erica ekscytujący i tętniący życiem, opowiada historię miłosnych uniesień mężczyzny i kobiety. Pokolenie Miłości i Pokoju dochodzi do głosu a Burdon wykrzykuje cztery słowa: „Mężczyzna – Kobieta – Pragnienie – Miłość”.
Ten utwór to jakby początek tego co wokalista robił potem z grupą War.
Autobiograficzny „Good Times” podobnie jak „Anything’ to dwie niezapomniane ballady oparte na orkiestracji.
Płyta „Winds Of Change” jest jak doświadczenie, które Burdon chce przekazać kontestującemu słuchaczowi. To obowiązkowa pozycja w dyskografii tego wielkiego pieśniarza.




2 komentarze:

  1. Fajna strona wypełniająca lukę w krajowym internecie. Będę obserwował. Wśród wykonawców zaskakująco brakuje Iron Butterfly - In-A-Gadda-Da-Vida!?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Będą, ale jest tyle tych ciekawszych płyt. Z Iron Butterfly to jest tak, że tytułowy jest bomba natomiast reszta jakoś tak niedomaga. Na pewno ich opiszę ale najpierw jeszcze parę innych płyt będzie. Pozdr.

    OdpowiedzUsuń