niedziela, 23 października 2016

COMUS - First Utterance /1971/


1. Diana (4:37)
2. The Herald (12:12)
3. Drip Drip (10:54)
4. Song To Comus (7:30)
5. The Bite (5:26)
6. Bitten (2:15)
7. The Prisoner (6:14)

- Roger Wootton / lead vocals, acoustic guitar
- Glen Göring / slide, 6- & 12-strings acoustic guitars, electric guitar, hand drums, vocals
- Colin Pearson / violin, viola
- Rob Young / flute, oboe, hand drums
- Andy Hellaby / Fender bass, slide bass, vocals
- Bobbie Watson / percussion, vocals

With:
Gordon Caxon / drums (8-10)

Muzyka rockowa w latach 60-tych chłonęła jak gąbka wszelkie innowacje rozszerzając linie horyzontu naszych umysłów do granic możliwości. Jak nadęty balon płynęła w różne rejony, obmacywała swymi mackami style muzyczne, czasami je lekko lizała a czasem wnikała w nie rzucając się wraz z nimi na głęboką wodę. Wychodząca powoli z legend celtyckich, z przepysznych komnat królewskich lub spod zwykłych strzech folkowa muzyka została namacana przez muzyków rockowych, którzy zaczęli proponować nam swoje wersje opowieści o Królu Arturze czy wiedźmie z Wookey Hole. Mocno osadzone w tradycji Steeleye Span czy też  bardziej rockowe Fairport Convention są wierzchołkiem góry lodowej sceny folk rockowej na Wyspach. Muzycy z tych grup stali się wielkimi propagatorami muzyki ludowej podanej nam w sposób rockowy. Sielskie, spokojnie ballady stanowiły tło rozkwieconych łąk nad wodą przejrzystą, która emanuje znad płyt tych wykonawców. Żadna z tych grup nie tworzyła złowrogiej muzyki, zarówno w atmosferze jak i w tekstach.

Comus założony został w 1969 roku przez studentów Akademii Sztuki Rogera Woottona i Glena Goringa, którzy swój styl muzyczny rozwijali w klubach folkowych w okolicy Bromley w hrabstwie Kent. W niedługim czasie grupa powiększyła się do sześciu osób i stała się na tyle sławną w okolicy, że na jeden z ich występów zawitał David Bowie, który zaprosił ich jako suport na swój występ w Londynie.
Płyta „First Utterance” została wydana w 1971 roku i aby ją docenić musisz się w nią wsłuchać. To pogański kwasowy folk zagrany w atmosferze złowrogich czarów i oparów niewidzialnych istot próbujących przedrzeć się do naszego świata.
Uważaj! 
Radzę Ci, słuchaj tej płyty przy zapalonej lampce a i tak nie gwarantuję, że w kącie pokoju nie ujawni się jakaś biała postać.
Okładka płyty zaprojektowana została przez Woottona i Goringa a przedstawia złośliwego gnoma, który tylko czyha na twój słabszy dzień aby cię usidlić.
Co ciekawe muzyka na płycie zagrana jest prawie w całości na instrumentach akustycznych z wyeksponowanym do przodu brzmieniem skrzypiec. 
Obok skrzypiec mamy tutaj też obój, altówkę, flety, gitary akustyczne i wiele różnych instrumentów perkusyjnych a do tego trzeba dodać głos dwojga wokalistów. Szorstki, piskliwy czasem przerażający wokal Woottona podobny do wokalistyki Rogera Chapmana z Family mocno kontrastuje z sopranowym wokalem Bobbie Watson, która kołysze nas niczym dziewicza syrena. Teksty utworów obejmują przemoc, morderstwa, zaburzenia psychiczne.
Utwory takie jak „Diana”  czy „Song to Comus”  potęgują u słuchacza  nastrój niepokoju obejmując podróż poprzez bagniste lasy prosto w ramiona pogańskiego folku. Łagodny „The Herald” najdłuższy utwór na płycie, ponad dwunastominutowy doprowadza do dreszczy za sprawą wokalu Watson i akustycznej gitary Goringa. Piękny utwór!
 A „Drip Drip” już od początku wprowadza nas w jakiś szaleńczy, mocno dziki taniec ognia i wichru i gdy myślisz, że to koniec –
o nie! nagle chmurne oblicza czarownika spogląda na ciebie i wcale nie chce uchylić drzwi do naszego świata. Musisz zostać po drugiej stronie.
Szalona ucieczka z lasu gwałtu i morderstw po deszczowych kamieniach doprowadza nas do sennej jawy próbującej powoli przebić się w naszą stronę. Płytę kończy „The Prisoner”, który w nastroju niepokoju doprowadza tę szaleńczą podróż do kresu nocy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz