środa, 6 stycznia 2016

GRATEFUL DEAD - Live Dead /1969/



  • Dark Star (Garcia / Lesh / McKernan / Weir / Hart / Kreutzmann / Hunter)
  • Saint Stephen (Hunter / Garcia / Lesh)
  • The Eleven (Hunter / Lesh)
  • Turn On Your Lovelight (Scott / Malone)
  • Death Don't Have No Mercy (Davis)
  • Feedback (McGannahan Skyjellyfetti)
  • And We Bid You Goodnight (Traditional)



  • Jerry Garcia - guitar, vocals
  • Phil Lesh - bass, vocals
  • Bob Weir - guitar, vocals
  • Mickey Hart - percussion
  • Bill Kreutzmann - percussion
  • Tom Constanten - keyboard
  • Pigpen - vocals, congas, organ on Death Don't Have No Mercy



Od początku istnienia zespołu jasne było, że granie na żywo sprawia muzykom największą przyjemność. Grali gdzie się dało . Najczęściej były to występy organizowane spontaniczne ,czy to w parku Golden Gate czy tez wprost na ulicy , przed swoim domem przy Haight Ashbury . Na wysokich schodach , które prowadziły do wnętrza tej starej kamienicy chłopcy rozkładali swój sprzęt i czasami grali nawet po 2-3 godziny. Stali się również sztandarowym zespołem B.Grahama i jego sal koncertowych Fillmore. W jego salach wystąpili ponad 300 razy.

Rocznie grupa dawała przeciętnie około 150 koncertów. Swoją podróż koncertową rozpoczęli od słynnych Acid Test Kena Keseya, by w następnych latach żeglować już po całym świecie dając koncerty np. w Egipcie w czasie zaćmienia słońca.

 Nic dziwnego, że grając tyle koncertów muzycy na scenie rozumieli się bez słów ,improwizacje same układały się w kalejdoskop dźwięków co doceniane było przez słuchaczy. Należy dodać wiernych słuchaczy, którzy znani są pod nazwą Deadheads. 

Czwarty album zespołu ukazał się w 1969 roku i zawiera materiał  nagrany w trakcie koncertów, które odbyły się pod koniec lutego i na początku marca w Sali Fillmore West w S.F. Jest to jedna z najlepszych płyt koncertowych w historii muzyki rockowej. Jak ktoś lubi długie , wylewne doprowadzające do dreszczy gitarowe solówki , uzupełnione powikłaną linią basu i śmiałymi akordami gitary rytmicznej no to jest na najlepszej drodze aby nacieszyć swoje uszy tymi dźwiękami.
Mamy tutaj ponad siedemdziesiąt minut Muzyki zawartej w  siedmiu utworach.

„Dark Star” ponad 23-minutowa improwizacja podczas której muzyka przycicha i narasta ,by za każdym razem eksplodować nieprzeciętną feerią dźwięków czyniąc ten utwór jednym z najbardziej niesamowitych dokonań grupy. 

„St.Stephen” niczym niezobowiązujący jam session swobodnie przechodzący w „The Eleven” to kolejne utwory na tym krążku.

„Turn On Your Lovelight” standard rhythm and bluesowy wyśpiewany z wielką ekspresją przez Pigpena przy akompaniamencie dwóch perkusji ,B.Kreutzmanna i M.Harta.
Fantastyczny blues „Death Don’t Have No Mercy”  powoduje ,że łzy same się cisną do oczu. Zagrany powoli z przejmującymi solami Jerry’ego doprowadza do finału płyty , gdzie  psychodeliczne dźwięki , sprzężenia gitar ,pochody basu kończą tą podróż refrenem tradycyjnej pieśni „And We Bid You Goodnight”. 
Bardzo dobrze ,że grupa zdecydowała się wydać tak szybko koncertowy materiał. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy ,że dostęp do Ich nagrań koncertowych będzie nieograniczony. Sam jestem w posiadaniu ponad 400 koncertów i wierzcie mi – każdy koncert jest inny , ma inną set listę i pozostawia po sobie niesamowite pełne emocji wrażenia.
A wszystko zaczęło się od "Live Dead". 









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz